Góry, bieganie, pomaganie! 23-letnia tyszanka żeby pomóc dwuletniej Tosi, zdobyła 28 polskich szczytów. Teraz ma przed sobą wiele kolejnych planów.
Jaką rolę odgrywa sport w twoim życiu?
Sport jest moim życiem. To definicja dyscypliny – nauka, że są konkretne obowiązki, które trzeba wykonać i rozliczyć przed samą sobą. Jest trening i robota do wykonania. Podobnie jak w pracy – jest projekt i trzeba go wykonać.
Miałam taki czas, kiedy przestałam trenować siatkówkę i szukałam sportu dla siebie… Miałam poczucie, że tracę kontrolę! Nie wiem, w którą stronę iść, co robić, nie umiałam się zorganizować. Sport pozwala mi poukładać sobie dzień, zrealizować plan, dowartościować samą siebie.
Jak to się zaczęło, że po siatkówce zaczęły się biegi?
To jest śmieszna historia, bo tak, że koleżanka pisała pracę i zaprosiła mnie do projektu. Miałam wykonywać treningi. A że tego nie lubiłam, to tym bardziej stwierdziłam: dobra, wchodzę w to! No i po trzech miesiącach faktycznie miałam zdecydowanie lepsze wyniki niż wcześniej. Stwierdziłam, że to jest super, skoro tak poprawiła mi się kondycja!
No i potem był Runmageddon i projekt hardkora, który zrealizowałam w biegu górskim – półmaratonie z przeszkodami. No i jak poznałam bieganie po górach, to już przepadłam na dobre. Potem był tyski półmaraton, a później jeszcze Silesia Maraton. Dopiero wtedy poczułam, że jestem prawdziwą biegaczką.
Co takiego jest w tych górach?
Poczułam, że wróciłam do domu. Jako małą dziewczynkę zabierali mnie tam dziadkowie, rozwijali we mnie tę pasję. Kiedy biegam, myślę o tych pięknych chwilach, czuję że to jest to, w czym powinnam się rozwijać. Poza tym góry to szacunek – z miejsca nie przebiegniemy ultramaratonu górskiego. To długie przygotowania, cierpienie, na końcu radość.
W bieganiu długich dystansów w ogóle najpiękniejsze jest to, że masz 2-3 godziny, w trakcie których musisz spędzać czas sama ze sobą, zastanowić się nad sobą, zrobić sobie ten rachunek sumienia. Dużo myślę o tym, czy jestem dobrym człowiekiem, czy to ma sens?
I co wymyśliłaś?
Że to jest jednak dość egoistyczne zajęcie. Tak wpadłam na pomysł zaangażowania tego swojego biegania w jakiś cel i tak zorganizowałam projekt „Biegiem po koronę dla Tosi”. Korona to 28 gór polskich. Pieniądze się zebrały, chora na rdzeniowy zanik mięśni Tosia Popławska rozpoczęła rehabilitację i trzymam kciuki, że kiedyś sama będzie biegać. Jak to się udało, to poczułam, że to ma sens. No i przez pryzmat takich projektów indywidualnych widzę swoją biegową przyszłość.
Jaka to przyszłość?
Bardzo chcę przejść szlak GR20 biegnący przez góry na Korsyce. Dotąd z moją przyjaciółką udało nam się pokonać 500-kilometrowy Główny Szlak Beskidzki, od Bieszczad po Beskid Śląski. Wtedy uwierzyłam, że potrafię więcej, niż mi się wydawało. Na ten szlak chcę zresztą wrócić w celach biegowych, ale na początek Mały Szlak Beskidzki.
A jak trafiłaś do SMS FIzjo-Active?
Z Michałem znamy się od wielu lat, ale zadecydowała rekomendacja. Mam problem ze stawem skokowym, a Michał to uznany profesjonalista. Jest wymagający, a ja mu zaufałam, no i mam nadzieję, że będzie mi towarzyszył w przyszłości, bo mam ambitne plany i pewnie wiele się wydarzy.
Dziękuję za rozmowę